Na zaproszenie Muzeum Nadwiślańskiego w Kazimierzu Dolnym grupa 20 osób z Puławskiego Uniwersytetu Trzeciego Wieku wzięła udział w warsztatach złotniczych dla seniorów, które odbyły się pod hasłem „Polska biżuteria patriotyczna”.  Program warsztatów był bardzo bogaty i interesujący. Na początek pani Aniela Ryndziewicz „oprowadziła” nas po dawnym warsztacie złotniczym. Było to możliwe, gdyż w roku Jubileuszu 100-lecia Odzyskania przez Polskę Niepodległości, dzięki dofinansowaniu ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, udało się urządzić w Oddziale Muzeum Sztuki Złotniczej ekspozycję stałą, pokazującą rekonstrukcję wnętrza dawnego warsztatu złotniczego. Wsłuchując się w słowa przewodniczki, wprost namacalnie czuliśmy tajemniczą atmosferę tego miejsca, unoszące się tam zapachy, z zainteresowaniem oglądając ustawione przy oknie zagadkowe szklane kule (po warsztatach wiemy, że służyły do skupiania światła), różnego rodzaju naczynia, flaszki, tygle, młotki, kowadła, specjalne stoły złotnicze, dziwne maszyny przy bocznych ścianach. Zafascynowały nas niecodzienne nazwy niektórych narzędzi, ale teraz już wiemy, że babka i anka to specjalne młotki do klepania blach lub drutów, a cybank – maszyna do ciągnięcia drutu. Dzięki tym prymitywnym – w pojęciu obecnej technologii – narzędziom dawni mistrzowie złotnictwa potrafili tworzyć prawdziwe cuda do dziś zachwycające swoim pięknem i maestrią wykonania.

Do powstania tej unikatowej wystawy przyczynił się szczęśliwy zbieg okoliczności. Muzeum od dawna poszukiwało wyposażenia starej pracowni, nie mając nadziei na jego pozyskanie wobec upadku dawnego rękodzieła i wprowadzania nowoczesnych technik złotniczych. Po wielu latach poszukiwań, szczęśliwym trafem udało się powiększyć zbiory o niemal kompletne wyposażenie dawnego warsztatu złotniczego. Pochodziło ono z pracowni, założonej w 1858 roku w Krakowie przez Wacława Głowackiego znanego złotnika i medaliera. Warsztat ten przez ok. 130 lat pozostał w rękach jego rodziny, przejmowany przez kolejnych spadkobierców. Ostatnim z nich był Piotr Chmieliński, który prowadził działalność do lat 80-tych XX w. Właśnie od niego Muzeum pozyskało – częściowo na drodze zakupu, częściowo darowizny – ok. 300 elementów składających się na wyposażenie tradycyjnego warsztatu złotniczego, w tym bardzo cenne i unikalne okazy 80. sztanc złotniczych, służących głównie do bicia biżuterii patriotycznej.

Po zapoznaniu się, gdzie, czym i jak obrabiano złoto i inne surowce złotnicze, przeszliśmy do sprawdzenia efektów tego działania, oglądając ekspozycję stałą Muzeum Sztuki Złotniczej oraz wystawę czasową biżuterii patriotycznej. Na ekspozycję stałą składają się trzy działy zbiorów, które umownie można podzielić na „ołtarz”, „stół” i „ciało”. Ołtarz” to kolekcja kultowych sreber religii chrześcijańskich i judaika. Wśród srebrnych wyrobów sakralnych mogliśmy podziwiać piękny egzemplarz lavabo biskupiego wykonany w XVIII w. we Wrocławiu, kielichy mszalne ze zdobieniami od gotyckich z elementami renesansowymi, poprzez barokowe, aż do rokokowych, monstrancje, krucyfiksy i pacyfikały (relikwiarze w formie krzyży z puszeczkami na relikwie umieszczonymi z tyłu ramion krzyża), czy srebrne plakietki wotywne. Wiele z nich to dzieła dawnych sławnych mistrzów (w tym smukły kielich mszalny wykonany przez najsławniejszego złotnika gdańskiego Jana Schlaubitza). W kolekcji judaików zobaczyliśmy kultowe srebra żydowskie, używane w synagogach (szafki do przechowywania zwojów Tory i koronę Tory, tarcze zawieszane na Torze, wskazówki, którymi wodzono wzdłuż wierszy podczas jej czytania) i domowe (m.in. świece i naczynia, z których korzystano podczas szabasu – kielichy, kubki, pucharki, balsaminki; lampy zapalane przez osiem kolejnych dni w święta Chanuki; mezuzy przybijane do drzwi). W dziale „stół” podziwialiśmy z kolei srebra stołowe wykonane przede wszystkim przez polskich złotników w XVIII i XIX w. Składają się na nie srebra obiadowe (półmiski, lichtarze i kandelabry, solniczki, kufle i kieliszki, itp.) oraz srebra deserowe – naczynia i przybory do przyrządzania i serwowania kawy i herbaty. Natomiast w dziale „ciała” obejrzeliśmy ekspozycję współczesnej biżuterii polskiej – od okresu powojennego do chwili obecnej. Kolekcja, w której zgromadzono eksponaty wykonane przez wybitnych artystów, pokazuje, jak zmieniała się moda i technika wykonania biżuterii oraz jak nowatorsko wykorzystywano materiały. Oglądając wystawę czasową, mogliśmy zapoznać się z okazami biżuterii patriotycznej, od czasów powstania kościuszkowskiego do dziś, w zestawieniu ze sztancami stosowanymi do jej bicia. Wśród ciekawszych eksponatów trzeba odnotować złotą obrączkę z napisem „Oyczyzna Obrońcy swemu”, którą Tadeusz Kościuszko odznaczał oficerów i żołnierzy wyróżniających się męstwem (pierwszy odznaczonym był gen. Jan Henryk Dąbrowski). Z czasów powstania listopadowego pochodzi krzyżyk grochowski (krzyżyk z Olszynki Grochowskiej), wykonany z drewna olszynowego spod Grochowa, z ramionami zakończonymi złotymi skuwkami. Najbardziej wzmożone okazywanie uczuć patriotycznych poprzez noszenie specjalnej biżuterii przypada na czas „żałoby narodowej” – okres poprzedzający, trwanie i upadek powstania styczniowego. Złote ozdoby zastąpiono wtedy tzw. „czarną biżuterią” wykonaną z tanich i łatwo dostępnych materiałów (żelazo, mosiądz, cyna, kości, drewno, włosy ludzkie i włosie, rzadko srebro), w metal wprawiano czarne kamienie (np. gagat). Popularne były brosze, medaliony, wisiory, naszyjniki, bransolety, a szczególnie pierścienie z emblematami narodowymi lub innymi symbolami patriotycznymi – kotwicami, sercami i krzyżami symbolizującymi wiarę, miłość i nadzieję. „Czarną biżuterię” noszono w uproszczonej formie (pierścienie tylko z orłem, proste krzyżyki) aż do wybuchu I wojny światowej. Pierścienie noszono także w okresie okupacji. W okresie stanu wojennego odżyła moda na biżuterię patriotyczną (pierścienie, krzyżyki), pojawiła się także całkiem nowa jej forma – znane nam wszystkim oporniki.

Uzupełnieniem wystawy był wykład pani Małgorzaty Szuman-Gorczycy z Działu Rzemiosła Artystycznego Muzeum Okręgowego w Koninie na temat „Biżuteria sentymentalna i patriotyczna wykonana z włosów i włosia”, którego wysłuchaliśmy w przerwie zajęć praktycznych. W swojej prezentacji przedstawiła nam przykłady biżuterii z włosów ludzkich i włosia końskiego (medaliony, pierścienie, bransolety, portrety i inne) oraz krótko przybliżyła techniki wykonywania takich ozdób (tkanie, malowanie farbami „włosiennymi”, wyplatanie). W okresie wielkiego głodu w krajach skandynawskich w XIX w. z włosów i włosia wyrabiano prawie wszystko (np. skarpety i buty) i wyroby sprzedawano w całej Europie (w Szwecji, dla przypomnienia tamtych lat jest pomnik kobiety, która trudniła się wyrobami z włosów i ich sprzedażą). Ostatnio można zaobserwować powrót mody na wyroby tego typu ozdób (przykładem może być wykonany dla piosenkarki Bjȍrk włosiany hełm, nakrycia głowy proponowane przez japońską artystkę, wykonany przez amerykańską artystkę „żywy portret” – utkane z włosów obrazy domów, które zostały zniszczone przez huragan w Nowym Orleanie).

Naładowani wiedzą teoretyczną przystąpiliśmy wreszcie pod czujnym okiem trzech profesjonalnych złotników do zajęć praktycznych. Zadaniem było samodzielnie wykonanie metodą odlewania z cyny egzemplarza biżuterii patriotycznej w dowolnie wybranej postaci. W tym celu najpierw trzeba było przygotować formę odlewniczą. Do dyspozycji mieliśmy płytki suporeksu i sepii. Każdy wybrał najpierw materiał na formę i przygotował z niego dwie ściśle przylegające do siebie płytki. Następnie w jednej płytek pracowicie wydłubywaliśmy dłutkiem zaprojektowany przez siebie motyw, dbając by rowki miały odpowiednią głębokość i szerokość oraz kanalik, którym cyna spłynie i wypełni rysunek. Potem w odpowiednim miejscu drugiej płytki trzeba było wyżłobić wlew zapewniający lepszy spływ stopionego metalu do wnętrza formy. Teraz wystarczyło złożyć płytki i, dobrze je ściskając, wlać stopioną cynę. Dla bezpieczeństwa nie mających wprawy uczestników warsztatów, tę czynność wykonywał jeden z panów złotników, któremu na ręce czujnie i z nadzieją patrzył autor dzieła. Po wlaniu cyny i odczekaniu na jej zastygnięcie można było w końcu sprawdzić, czy odlew się udał, rozdzielają obie płytki i delikatnie usuwając odlany motyw z formy. Surowy odlew wymagał wykończenia – zeszlifowania zadziorów, niekiedy korekty kształtu, doczepienia kółka, itp. W tych pracach także pomagali dwaj zawodowi złotnicy. A potem to już można było podziwiać wytwory naszych rąk. Na warsztacie zaroiło się od serc, krzyży, kotwic, symboli Polski walczącej i innych motywów. Czasem nawet nieudany odlew okazywał się jednak dziełem udanym, bo powstała niepowtarzalna w formie rzeźba przestrzenna. Dla uwiecznienia efektów naszej pracy okazy biżuterii zostały pieczołowicie sfotografowane. A my po dniu pełnym wrażeń mogliśmy wyruszyć do domu, uwożąc swoje bliskie sercu – bo samodzielnie wykonane – dzieła i z poczuciem dumy, że oto zostaliśmy złotnikami. I wcale nie było to takie trudne!

Alicja Stołecka

foto- E.Filipek,A.Krawczyk

Copyright © 2017 by UTW Puławy Designed by